Koszmar trójki dzieci w rodzinie zastępczej. "Jadły karmę dla psów"

dziecko
Rodzice zastępczy znęcali się nad dziećmi
Źródło: Viacheslav Chernobrovin/Getty Images
Proces rodziców zastępczych, którzy mieli się znęcać nad trójką dzieci, toczy się przed Sądem Rejonowym w Kaliszu. Jak przekazała prokuratura, dzieci były bite, zmuszane do ciężkiej pracy, mieszkały w nieogrzewanej przyczepie kempingowej, nie mogły wchodzić do domu, jadły na tarasie, nawet zimą. Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów.

Dalsza część tekstu znajduje się poniżej.

DD_20230813_Cieslak_REP
Głośno mówi: STOP przemocy wobec dzieci
Źródło: Dzień Dobry TVN

Kalisz. Rodzice zastępczy znęcali się nad dziećmi

Proces o znęcanie nad dziećmi przez rodziców zastępczych toczy się przed Sądem Rejonowym w Kaliszu od 2024 r. We wtorek, 8 kwietnia, po raz pierwszy sprawie przysłuchiwał się dziennikarz. Asesor sądowy Oliwia Kostrzewa poinformowała PAP, że sprawa ma charakter jawny, ale treści zeznań nie można publikować do czasu ogłoszenia wyroku.

Sprawa ujrzała światło dzienne, kiedy pracownicy Centrum Interwencji Kryzysowej (CIK) w Kaliszu zawiadomili policję i prokuraturę o niebezpiecznym zdarzeniu z udziałem dzieci. Okazało się, że dwoje braci, mających wtedy 14 i 11 lat, przywędrowało ze wsi pod Sieradzem do Kalisza, pokonując pieszo prawie 50 km. Ich celem było odnalezienie znanej im pracownicy CIK, żeby opowiedzieć jej o swoich przeżyciach, których doświadczyli pod opieką rodziców zastępczych.

- Trafili do szpitala. Byli wycieńczeni, odwodnieni, mieli poodparzane stopy. W drodze do Kalisza spali w rowie. Wyjaśnili, że nie zabrali ze sobą siedmioletniej siostry, ponieważ nie byłaby w stanie pokonać takiej odległości - powiedziała Elżbieta Fingas-Walszewska z Prokuratury Rejonowej w Kaliszu. Wcześniej rodzeństwo trafiło do rodziny zastępczej ze względu na niewydolność wychowawczą biologicznych rodziców.

- Ich mama zmarła, a tata miał ograniczoną władzę - przekazała prokurator.

Proces rodziców zastępczych o znęcanie się nad trojgiem dzieci

Maluchy trafiły do rodziny, w której było jeszcze troje biologicznych dzieci. Prokurator powiedziała, że dopóki rodzina mieszkała w Kaliszu, systematycznie kontrolowały ją pracownice Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Kiedy się przeprowadziła do miejscowości pod Sieradzem, nadzoru nie było, bo rodzice zastępczy nie podali pracownikom opieki nowego adresu zamieszkania. Zdaniem prokurator dzieci uciekły, bo rodzice zastępczy znęcali się nad nimi fizycznie i psychicznie. Akt oskarżenia mówi o znęcaniu się nad dziećmi od 2020 do 2022 r. Miały one wtedy odpowiednio 6, 9 i 12 lat.

Dzieci mieszkały w nieogrzewanej przyczepie kempingowej. Nie chodziły do szkoły, były zmuszane do pracy w polu. Myły się raz w tygodniu, a potrzeby fizjologiczne załatwiały do wiadra, które później musiały opróżniać.

- Nie mogły wchodzić do domu, w którym rodzice mieszkali z trojgiem biologicznych dzieci. Posiłki spożywały na tarasie, nawet zimą. Dostawały gorsze posiłki od dzieci biologicznych. Zdarzyło się, że do jedzenia dostali karmę dla psów. Jeden z chłopców wymagał szczególnej opieki ze względu na niepełnosprawność. Dzieci nie potrafią obsługiwać komórek, nie widziały telewizora - opisała prokurator. Jej zdaniem w domu brakowało ciepła rodzinnego, pod adresem dzieci przysposobionych rodzice używali wulgarnych słów.

- Bili je, na przykład za karę wkładali im głowę pod kran. Wokół przyczepy biegały dwa duże psy. Jeden z chłopców został pogryziony - mówiła prokurator.

Chłopcom udało się uciec, kiedy mama zastępcza wyjechała ze swoimi biologicznymi dziećmi na wakacje nad morze, a ojciec poszedł do sklepu. Sąd Rodzinny w Kaliszu odebrał oskarżonym dzieci, w wyniku czego rodzina zastępcza została rozwiązana. Obecnie rodzeństwo przebywa w domu dziecka.

Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów.

- Mają swoją ocenę wydarzeń. Ich zdaniem dzieci mieszkały w przyczepie, bo chciały - zaznaczyła prokurator. Obrońca oskarżonych radca prawny Michał Łuszczyński powiedział PAP, że na razie nie będzie wypowiadał się w sprawie. - Być może jakiś komentarz powiem po ogłoszeniu wyroku - stwierdził.

Adwokat z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w zawodzie, Grażyna Magdzińska, która jest oskarżycielem posiłkowym w imieniu dziewczynki, przyznała, że "z taką sytuacją jak w tej rodzinie nie spotkała się nigdy wcześniej w swojej karierze zawodowej".

- Te dzieci bardzo ucierpiały, ale najwięcej doświadczyli chłopcy, dziewczynka była zabierana do domu, jak była chora - mówiła.

Na jednej z rozpraw sąd zaplanował odsłuchanie taśm z zeznań dzieci. Kolejny termin rozprawy zaplanowano na 8 maja. Wyrok ma zostać ogłoszony we wrześniu.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości

OSZAR »